sobota, 3 maja 2014

Witajcie po przerwie :)

Co by tu napisać, pracuję nadal w autobusach, spotykam się z Karoliną, nie mieszkamy nadal razem, ale w przyszłości zamieszkamy, dobrze nam ze sobą, jak już się spotykamy to jej nie wypuszczam z rąk, lubię z nią tak po prostu leżeć i tulić, całować, czasami skacze po nas młoda, jak to dziecko zwraca na siebie uwagę :) Natalka rośnie jak na drożdżach, coraz więcej mówi, jak jej się popsuje zabawka to mówi - Artur przyjedzie to naprawi :)
Moja mama leży w szpitalu - klasztorze w Piaskach na rehabilitacji po udarze, nie jest źle, siostra była w domu jak to się stało i momentalnie wezwała pogotowie, w przeciwnym razie było by bardzo źle, ale jest ok, mama wypoczywa a my sami w domu :) zazwyczaj Marcin gotuje, to chłopak siostry, mówię na niego szwagier, naprawdę dobrze gotuje i lubi to robić. Ja też trochę pomagam w domu, ugotowałem tydzień temu grochówkę, wszystkim smakowała, tylko za mało grochu wrzuciłem(taki przepis chujowy) i była za rzadka, ale smakowała super. Mama była na wielkanoc w domu, więc przed jej przyjazdem trzeba było zrobić gruntowne porządki w domu, mi przypadłą w udziale łazienka, 3 godziny myłem podłogę, ściany szafki itp odkryłem też że są tam tysiące kosmetyków, nie moich oczywiście, ja mam tylko dezodorant i szczoteczkę do zębów. Jak tak wyciągałem te specyfiki z szafek to 1/3 wyrzuciłem do śmieci bo były przeterminowane, ponoć wyrzuciłem jakąś maszynkę do golenia ale nie wiem, może wyrzuciłem, może nie. Grunt że łazienka lśniła. Moje Audi żyje i ma się dobrze, co miesiąc coś w nim naprawiam na bieżąco, ale i tak cały czas coś nowego dochodzi bo to stary samochód jest a pieniędzy brakuje, najważniejsze że niezawodnie jeździ a musi być niezawodne ponieważ jeździ do Bysławia pod Bydgoszczą (180 km od Pozka) W końcu usunąłem wyciek płynu chłodniczego, ciekło spod króćca plastikowego z tyłu głowicy, po wielogodzinnej walce wkurzyłem się, uszczelniłem go i wkleiłem na Kwik (coś jak Poxipol) no i trzyma już kilka tygodni.
Firmie W........ w tym roku kończy się przetarg na przewozy w Murowanej Goślinie, może będzie nowy może nie, nikt nie wie, mamy jeszcze linie w Obornikach, zobaczymy jak będzie jak będzie chujowo to poszukam innej roboty. Kupuje sobie różne narzędzia, mechaniczne, elektryczne, takie zabawki dla dużych chłopców, kobiety mają ubrania, buty, świecidełka a ja mam narzędzia i mój samochodzik.
Od paru miesięcy musimy notować co robimy w pracy i co tydzień dawać karty pracy kierowniczce bo pani prezesowa (niewdzięczna, niesprawiedliwa złośliwa gangrena z Warszawy) stwierdziła że nic nie robimy w robocie bo kierowcy jej tak mówią, nam nie wierzy choć od ponad 4 lat dla niej pracujemy i dzięki nam to wszystko jeździ i zarabia pieniądze na nowe kiecki dla szefów, ale to są warszawiaki także trzeba brać poprawkę na to że nas nie lubią bo jesteśmy z Poznania, kit z tym, niech sobie będą warszawiakami, to nie ich wina że się tam urodzili.
Odnośnie tytułowych autobusów których dotyczy ten blog napiszę że te duże mało się psują, za to te małe co jeżdżą na Oborniki to inna historia, szef około rok temu zakupił busy VDL procity, zbudowane na bazie VW T5, mają gówniane silniki i w ogóle wszystko w nich jest gówniane, firma VW tym modelem się nie popisała, nie będę się rozdrabniał bo kto się zna ten wie jakie są wady tego auta.
Jeśli chodzi o narzędzia i inne zabawki dla mnie kupiłem sobie również laptopa, starego Della D620, już mam od paru lat model D630 ale wysiadła w nim matryca i nie kupiłem nowej bo się nie opłacało, także kupiłem całego laptopa za 200 zł i jest git, D620 używam do diagnostyki aut a tego starszego w domu mam podłączonego do takiego starego monitora 17' kineskopowego.
Mamy dwa psy Karana (mała mieszanka wyżła) i Demona (amstaff), ten ostatni miał parę miesięcy temu operację tylnej łapy, koszt ponad 1000 zł :/ ale co zrobić te zabawki kosztują i czasem chorują jak człowiek czy też samochód. Chyba wszystko już napisałem, pozdrawiam wszystkich blogowiczów i do poczytania za parę lat :)